"chachu nie nada?" poznajemy Gruzję...


Autor: januszdzieciol | Kategorie: podróże zagraniczne 
Tagi: gruzja   Poti   Tbilisi   Kutaisi   Mestia   Swanetia   Sakartwelo  
11 kwietnia 2019, 09:49

 

Gamarjoba!!!

to mój pierwszy wpis na tym blogu, więc proszę o umierkowaną krytykę ;)

Mniej więcej w połowie A.D. 2018 zaczęliśmy wspólnie z Edytą zastanawiać się nad dłuższym wyrwaniem z krakowskiego spleenu. Z kilku ewentualnych destynacji, niekwestionowanym liderem pozostawała ukryta u podnóży Kaukazu Gruzja. Do ostatecznej decyzji zachęciła nas strona www.skyskanner.pl oferująca lot w dwie strony za 350 zł/osoba początkiem października. Po upewnieniu się w temacie warunków pogodowych tą porą roku (śr. 25 st. C) zarezerowaliśmy termin:

- Wylot: Katowice (09.10.2018, 17:10) - Kutaisi (10.10.2018, 22:25)

-Powrót: Kutaisi (18.10.2018, 22:55)- Katowice (19.10.2018, 00:25)

Tak więc, przed sobą mieliśmy 9 dni, podczas którcych miało być nam dane nawiązać pierwszy kontakt z Gruzją. Na podróż udało nam się spakować w bagaż podręczny (w Wizz Air obowiązywał wtedy limit dwóch bagaży podręcznych na osobę). W drogę powrotną wykupiliśmy jeden bagaż rejestrowany, celem przywiezienia miejscowych win oraz winogronowego samogonu (chacha). Aby w pełni i efektywnie wykorzystać czas, do podróży wewnątrz kraju wykorzystywaliśmy wynajęte w firmie GTG Car auto (więcej o tym w relacji z pierwszego dnia pobytu). Relację naszej wycieczkę przedstawiam poniżej.

 

Dzień 1. Lotnisko Kutaisi, Mestia.

Na lotnisku w Kutaisi zameldowaliśmy się o godz. 22:25. Z uwagi na swoją wielkość, na lotnisku ciężko się zgubić. Przydatne informacje:                                      - jest tu kantor, w którym można zaopatrzyć się w miejscową walutę- Lari (my wymienialiśmy dolary, z Euro też nie ma problemu),                                             - można zaopatrzyć się tu w kartę sim gruzińskiego operatora z pakietem internetowym,                                                                                                        - swoje biura mają tu znane w świecie wypożyczalnie aut (np. Sixt),                                                                                                                                     - po wyjsciu z hali przylotów możecie zostać "zaatakowani" przez dużą ilość miejscowych taksówkarzy, oferujących swoje usługi. Także jeśli ktoś chce się                  w miarę szybko wydostać z lotniska, nie powinien mieć z tym problemu (nie korzystaliśmy, więc nie wiem, jak się taka przyjemność przedstawia cenowo),            - jest możliwość przespania się na lotnisku (warunki można zobaczyć na poniższym zdjęciu).        

   Ponieważ pierwszym naszym celem była Swanetia, umówiliśmy się na odbiór wynajętego auta na lotnisku o 06:00. Zachęceni informacjami, znalezionymi na różnych forach, postanowiliśmy spędzić pierwszą noc śpiąc na lotnisku. Jak widać poniżej, warunki całkiem znośne ;) 

 Hostel

    Hostel "Lotnisko Kutaisi"

Teraz parę słów o wynajęciu auta. Na lotnisku nie ma biura firmy GTG, w której zarezerwowaliśmy auto.  Samochód "podrzuca" na parking lotniska pracownik firmy. Generalnie zamówiliśmy Forda Focusa z manualną skrzynią a otrzymaliśmy Hyundai Sonata z automatyczną skrzynią. Nie minęło 5 godzin i juz byłem im za to wdzięczny. Jadąc krętymi, górzystymi drogami Swanetii, automatyczna skrzynia okazała się wybawieniem. Natomiast na jedną rzecz należy zwrócić uwagę, w Gruzji porusza się dużo aut z kierownicą po prawej stronie. Jeśli nie chcecie się niemile zaskoczyć przy odbieraniu auta, radzę wspomnieć o tym w notce do firmy, w której dokonujemy wynajmu.

Po załątwieniu formalności i zapoznaniu się z autem, obraliśmy cel podróży: Mestia, hostel Sesitati. Już na starcie uwagę zwróciła duża ilość bezpańskich psów, a w pobliżu wsi krów i świń, kręcących się w "samopas". Zbliżająć się do gór jazda coraz częściej zaczęła przypominać "off-road" (poniżej, odległość i czas, potrzebne na pokonanie tego odcinka).    

Odcinek trasy Kutaisi-Mestia      Z każdym dniem pobytu obrazek coraz bardziej normalny ;)

 

Po  ponad 5 godzinach podróży (w tym półgodzinna przerwa na drzemkę) dotarliśmy do celu podróży. 

 

 

 

 

 

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz